czwartek, 31 marca 2016

TYDZIEŃ 5

Nie spodziewałam się dziś cudu. Po Wielkiejnocy, mimo, iż bez szczególnego obżarstwa, trudno spodziewać się wielkiego sukcesu w utracie wagi. Na wadze 1,1kg mniej niż w ostatni czwartek. Ale za to zdobyłam kolejny certyfikat potwierdzający mój wysiłek w walce z nadwagą. 


Oznacza to tyle, że dotychczas schudłam 1,5st = 9,5 kg! Czyż nie jest to powód do dumy? Ten tydzień postaram się bardziej zaplanować, jeśli o chodzi o obiady i zaopatrzyć się w "wolne" przekąski, którymi mogę zajadać swój ewentualny głód. 
W ostatni czwartek miesiąca (w naszej grupie) wyłania się dwóch zwycięzców: Slimmer of the Week (osoba, która straciła najwięcej na wadze w mijającym miesiącu) oraz Slimmer of the Month (czyli ten, kto w ciągu mijającego miesiąca schudł najwięcej). Znudzona analizowaniem postaw żywieniowych innych członków grupy, zastanawiałam się już, czy nie wyjść zanim skończy się spotkanie, bo właściwie przestałam już słuchać tego, co mówiła Linda oraz kolejne osoby. Większość dziś mówiła o tym samym, o czekoladowych jajkach wielkanocnych, o poluzowaniu sobie z tłustymi potrawami i obiecywała poprawę w nadchodzącym tygodniu. I nagle z zamyślenia wyrwała mnie Linda informująca wszystkich, że Slimmer of the Week to ja! Postawiła mi na kolanach kosz pełen owoców, warzyw, jajek i z dzbankiem z podziałką do odmierzania płynów, wręczyła naklejkę - gwiazdkę za osiągnięcie i magnes na lodówkę. 


Byłam tak zaskoczona, że zupełnie zapomniałam sfotografować ten koszyk i go tu pokazać. Co więcej, okazało się, że jedynie o pół funta, czyli około 226g przegrałam walkę o Slimmer of the Month! Wygrała dziewczyna, którą podglądam na FB i która jest dla mnie inspiracją. W ciągu zaledwie 22 miesięcy schudła 3st = 19,5kg. Rekordzistką w mojej grupie jest dziewczyna, która schudła, o ile dobrze pamiętam, w nieco ponad 2 lata aż 10st=63,5kg!!! To jest wyczyn!
Usłyszałam dziś ciekawą radę, by każdego miesiąca, tego samego dnia, fotografować siebie w całej postaci, by móc wrócić po jakimś czasie do starszych zdjęć i porównać je z najnowszymi i zobaczyć różnicę. Ja mam problem, bo mimo, iż schudłam już dość sporo, to żadnej różnicy nie widzę w swoim wyglądzie. Podobno takie fotografowanie siebie bardzo pomaga. Najlepiej zdrobić zdjęcia całego ciała i tylko twarzy. Te dwa zdjęcia pokażą, jak zmienia się nasze ciało, gdy się chudnie. Pora się chyba dać sfotografować. A jak wiadomo, puchatki zazwyczaj są wstydliwe i zdjęć sobie robić nie pozwalają. Czas to zmienić. I być dumną z tego, jak się zmieniamy/


1 komentarz:

  1. No, Kochana, jak tak dalej pójdzie, to ... będzie cudnie! Brawo! Gratulacje! To bardzo duże osiągnięcie i bardzie się cieszę, że Ci się udało. Trzymam kciuki za kolejne kilogramy - niech spadają! Buziaki :)

    OdpowiedzUsuń