sobota, 15 października 2016

Nigdy w siebie nie wątp!

To prawda, że jeśli regularnie spotyka się z innymi osobami dążącymi do tego samego celu, to o wiele łatwiej jest nie zboczyć z dobrej drogi. Kilka tygodni wakacji z brakiem kontroli nad tym, co się je i negatywne efekty gotowe. A później wyrzuty sumienia, że tak świetnie do niedawna szło, a podczas wakacji się posypało. 
Podczas pobytu na wakacjach u rodziny niemożliwe było, by kontrolować wszystkie przygotowywane posiłki. Czy nie za dużo tłuszczu, czy nie przesadzono z węglowodanami... A z każdym dniem coraz trudniej było się pilnować, by nie grzeszyć konsumując smakołyki. Pyszną czekoladę z orzechami, ciasta pieczone specjalnie dla nas, czy schabowe w obfitej panierce i smażone na oleju. Trzy tygodnie minęły, a waga podskoczyła. Nie bardzo drastycznie, ale motywacja do dalszej samokontroli zanikła niemalże zupełnie. I tylko głos z tyłu głowy mówiący, że nie tak miało być, że szafa z ubraniami wymieniona i niełatwo będzie znów wracać do większych rozmiarów. Potrzebowałam solidnego kopa.
Otrzymałam go tuż przed kolejnym, tym razem bardzo krótkim, wyjazdem do Polski. Certyfikat za utratę 4,5 stones mogłam zakleić czarną wstążką i mieć nadzieję, że kiedyś przyjdzie czas, by się tej strasznej wstęgi pozbyć. Było mi wstyd przed samą sobą i przed osobami, które śledzą moje postępy w utracie wagi, przed kobietami, które chcą podążać moją ścieżką w przygodzie ze Slimming World. Było mi źle do tego stopnia, że kilka dni przed przedostatnim ważeniem rozmawiałam z moją konsultantką, Lindą, pytając, czy jest sens, bym nadal traciła czas, skoro nie czuję już motywacji i chęci do dalszych prób powrotu na dobrą drogę. 
Pierwszą radą Lindy było to, by przede wszystkim nie unikać spotkań. Przychodzić i słuchać tego, co mówią inne osoby, które się z nami spotykają. Korzystać z pomysłów, jakimi się dzielą. Ale prawda była taka, że nudziło mnie już słuchanie o sukcesach, skoro ja sama nie mogłam z jakiegoś powodu znów ich osiągać. Zaproponowała mi więc po pierwsze obniżenie wyznaczonego przeze mnie targetu w osiągnięciu najniższej dla mnie wagi, bym nie musiała płacić przychodząc na cotygodniowe spotkania oraz bym od nowa posłuchała instrukcji dla nowych członków SW. Mojej minimalnej wagi zmieniać zbyt drastycznie nie chciałam, jako targetu, bo czułam, że utraciłabym zupełnie chęć do walki ze starymi i złymi nawykami żywieniowymi. Za to skorzystałam z porad dla świeżynek. 
I pomogło! Tego dnia zaczęłam swoją nową, choć trwającą od kilku miesięcy, przygodę ze Slimming World. 
Dziś minęło 10 dni od tamtego czasu i efektem tej przemiany jest utrata wszystkich przybranych kilogramów plus kilka deko mniej. Oznacza to tyle, że schudłam łącznie, od pierwszego dnia w SW, 29,3kg! Nie zamierzam znowu zwalniać do czasu, aż nie zgubię kolejnych 8kg. Taki jest mój cel. I wiem już teraz, że czasem, mimo iż coś staje nam na drodze, że tracimy sens i siłę, to zawsze jest jakiś sposób, by to ogarnąć i powrócić na dobrą drogę. Nie warto się poddawać. Warto w siebie wierzyć!

A do tego wszystkiego zamierzam zacząć boksować :D

środa, 10 sierpnia 2016

Nieobecność

Nie myślcie sobie, że odpuściłam sobie zupełnie i zapomniałam o Slimming World. Nic z tych rzeczy. To zmęczenie daje mi w kość na tyle, że nie miałam siły, by tu zaglądać. Poziom energii zaczyna jednak wzrastać, a do urlopu coraz bliżej, więc naładuję, mam nadzieję, akumulatory i wrócę do pisania na bieżąco. A póki co...
Ostatnich kilka tygodni to istna plecionka upadków i wzlotów. Jeden tydzień powinnam zupełnie wykreślić z życiorysu SW. Każdy kolejny dzień pełen był zapychania ust czymkolwiek, byle dużo i słodkie. Spodziewałam się, że przybiorę kilka kilogramów, ale nie było tak źle. Mój organizm nie poddał się i walczył z ilością kalorii, jaką mu serwowałam w owym tygodniu i zamiast przybrać, straciłam na wadze. By jednak nie dopuścić do wzrostu tejże w kolejnych tygodniach, musiałam ostro wziąć się w garść i przyjrzeć temu, co i w jakich ilościach zjadam. 
W utrzymaniu wagi i utracie kolejnych kilogramów bardzo pomogły mi otręby owsiane. 35g jako HEB, wymieszane z jogurtem (bez cukru i tłuszczu) i owocami na śniadanie naprawdę działa cuda. Otręby świetnie oczyszczają układ trawienny, pomagając pozbyć się złogów w jelitach. Do tego minimum dwa litry wody dziennie. Jeśli komuś picie wody sprawia problemy, to wodę można zastąpić zieloną lub białą herbatą. Jest ich naprawdę dużo rodzajów w sklepach, więc z pewnością picie herbat nie stanie się nudne. Do herbat zielonych o aromacie owocowym polecam odrobinkę słodzika i kostkę lodu. Świetne szczególnie w gorące dni. 
Z piciem wody zawsze miałam problem. Po kilku łykach miałam wrażenie, że zaciska mi się gardło i ani kropli więcej nie będę w stanie przełknąć. Pomogło mi w przezwyciężeniu tego problemu picie wody z butelek ze słomką. Sportowe, sporej pojemności butelki nadają się do tego znakomicie. Szczególnie te ze słomkami o nieco większej średnicy. Warto spróbować.
Jutro kolejne ważenie. Jestem o nie spokojna, choć z nie tylko mojego doświadczenia wiem, że waga lubi zaskakiwać. Do tej pory schudłam ze Slimming World 28 kilogramów, a do kolejnego certyfikatu (4,5 st) brakuje mi dokładnie 1,5lb. I liczę na to, że jutro uda mi się otrzymać ten certyfikat, bo przez kolejne trzy tygodnie nie będę miała możliwości, by brać udział w spotkaniach, a moja waga może podskoczyć podczas urlopu z rodziną. Na pewno jednak będę robiła wszystko, by nie przesadzać z grzechami i nie dopuścić do wielkiego zyskania na wadze. Im mniej przybiorę, tym mniej będę musiała ponownie gubić. A po wakacjach wracam z nowymi wpisami, pomysłami na zdrowe jedzenie i nową energią do życia wg Slimming World :-)

czwartek, 2 czerwca 2016

TYDZIEŃ 14

Spodziewałam się, ale i tak czuję się wspaniale z taką utratą wagi. Dziś 6lbs mniej! Łącznie schudłam już 3st 7lbs (22,2kg), za co otrzymałam certyfikat


...a na moim profilu na stronie Slimming World pojawiła się odznaka za 21kg mniej.


Czuję się świetnie. Motywacja na wysokim poziomie. Za dwa tygodnie mam rocznicę ślubu, więc chcę zrobić sobie prezent w postaci kolejnego certyfikatu, tj. 4st award. Nie musicie trzymać kciuków, bo wiem, że jeśli chcę, to potrafię osiągnąć to, co chcę!
Dobrego tygodnia!

środa, 1 czerwca 2016

TYGODNIE 12 & 13

Już jutro kolejne ważenie, a ja jeszcze nie zrelacjonowałam dwóch poprzednich. Brak czasu, by spokojnie usiąść i napisać. 
Dwa tygodnie temu byłam pewna, że od chwili, gdy zaczęłam spotykać się w grupie Slimming World, to ważenie po raz pierwszy pokaże, iż zamiast schudnąć - przybrałam. Byłam na to gotowa po tym, jak pozwoliłam sobie na nieco więcej kalorycznego jedzenia, niż dotychczas. Ale to było w porządku. Chciałam, zjadłam i przygotowałam się na wzrost wagi. W czwartek przyszłam do grupy, która spotyka się dwie godziny później niż moja, nadal jednak z tą samą konsultantką. Moje zdziwienie na to, co pokazała waga było naprawdę duże. Nie dość, że schudłam, to dobiłam do kolejnego etapu, za który przyznaje się certyfikaty! 3st było za mną. 


Tego dnia przekroczyłam również 20kg, co obiecałam sobie świętować. Tak więc był kawałek okropnie słodkiego ciasta do kawy z przyjaciółką, wino z mężem wieczorem, a kolejnego dnia wielka polska drożdżówka z serem, którą, okazało się, sprzedają w jednym z supermarketów w mojej okolicy na półce z polskim pieczywem. Niczego nie żałowałam, choć spodziewałam się, że skoro nie przybrałam w minionym tygodniu, to już z pewnością nie ominie mnie to w kolejnym ważeniu.
No i miałam rację. Tydzień temu zaliczyłam pierwszy wzrost. Co prawda tylko 1lbs (0,453kg), ale jednak zmotywowało mnie to do ponownego zaostrzenia kontroli tego, co jem i w jakiej ilości. Fajne jest to, że nawet jeśli mam ochotę na coś słodkiego, to jest naprawdę wiele innych produktów, które mój słodki apetyt zaspokoją, niż tylko słodycze.
Ten tydzień spędziłam z córką w domu. Miałam w planach wyjazdy na wycieczki, chodzenie na spacery i do parku, na plac zabaw. Pogoda jednak popsuła nam wszystkie plany. Dzień w dzień leje. Za to w sprzątaniu nadrabiam odwieczne zaległości. Body Magic każdego dnia. Zapisuję też wszystko, co zjadam i wypijam, co daje mi kontrolę nad ilością grzechów. Nic się nie wciśnie niezauważone, co wcześniej się czasem zdarzało. Spodziewam się, że jutro waga w grupie pokaże mi kilka funtów mniej. 
Mała ciekawostka. 20kg na wadze mniej sprawiło, że mój rozmiar jest o cztery mniejszy niż zanim zaczęłam chudnąć. Zresztą, zobaczcie różnicę. Póki co, tylko na twarzy :-)


czwartek, 12 maja 2016

O grzechach słów kilka

SYNS to żywieniowe grzechy, które spowalniają utratę wagi lub wręcz powodują jej przyrost, jeśli się ich nie kontroluje, a jednocześnie są to elementy, które są nam potrzebne, by odżywianie ze Slimming World nie było męczarnią, jak typowe diety, a raczej sposobem na życie dopuszczające małe przyjemności w ograniczonej ilości. 
Często ludzie, z którymi rozmawiam o moim chudnięciu wątpią w możliwości i skuteczność odżywiania ze SW. Bo jak można chudnąć, jedząc duże ilości jedzenia, a do tego pozwalać sobie na bomby kaloryczne w postaci np. chałwy, czekolady czy ciastek? A otóż można. Ja oraz setki, a nawet tysiące innych osób, które trafiły do jednej z grup SW są tego dowodem. Od 11 tygodni nie bywam głodna, a jednak chudnę. I to sporo. Nadal jem słodycze. I mimo to chudnę. Różnica polega na tym, że ja kontroluję to, co jem i w jakiej ilości, a nie jedzenie, szczególnie słodycze, od których byłam uzależniona, kontroluje mnie. 
Wracając do podstaw: Free Food zapewnia nam uczucie sytości. Możemy produkty z tej grupy jeść, ile nam jest ich potrzeba; Healthy Extra A to produkty białkowe, niezbędne do prawidłowej pracy organizmu i które są dodatkiem do FF, należy więc je spożywać w wyznaczonej ilości; Healthy Extra B to zawierające błonnik pokarmy wspomagające trawienie, które również zjadamy w ograniczonej i odmierzonej ilości. Oraz Syns, produkty, które uprzyjemniają nam życie :-)
Lista syns jest praktycznie bez końca. Członkowie Slimming World mają dostęp do aplikacji, która pomaga wyliczyć ile dany produkt ma grzechów w jednej porcji, jeśli danego produktu nie ma w dostępnej wyszukiwarce. 
Niektóre pordukty na sklepowych półkach są w Polsce takie same, jak tu, w UK. Jednak mnóstwo jest innych, więc trudno mi jest wymienić podstawowe produkty i ich wartość w syns. Podam kilka, dla przykładu. Jeśli ktoś chciałby poznać wartość w syns jakiegoś produktu, to zapraszam do zostawiania komentarza z informacją o dokładnej nazwie produktu, wartości kcal/100g, ilości białka w 100g (protein), zwartości tłuszczu w 100g oraz ilości węglowodanów w 100g oraz wagę jednej porcji/sztuki. Z przyjemnością pomogę uzupełnić listę o polskie produkty.

McDonald's
Big Mac     25,5
Cheeseburger     15
Chicken McNuggets 1 sztuka     1,5
Frytki małe     8
Frytki średnie     11,5
Frytki duże     16,5
Hamburger     12,5
Lód w wafelku bez polewy     7,5
McFlurry Smarties     16
McFlurry Crunchie     16
Milkshake średni     19,5

Donner kebab 
mięso z surówką     12,5
mięso z surówką z majonezem w bułce     33,5

Burger King
Angus burger     29
Cheeseburger     15
Chicken Royale burger     28,5
Double cheeseburger     21,5
Frytki małe     7,5
Frytki średnie     9
Frytki duże     13
Onion rings 1 sztuka     2,5
Whopper     30,5

KFC
Mini strips 1 sztuka    3
Coleslaw     5,5
Frytki normalne     10,5
Frytki duże     13
Zinger burger     31
Udko 1 sztuka     6

Słodycze (1 sztuka jeśli nie podano wagi przy nazwie)
Skittles 18g     3,5
Skittles 55g     11
Werther's Original     1
Żelki, np. Haribo 25g     4,5
Twix 50g     12,5
Snickers 48g     12
Milky Way 21,5g     5
Mars 51g     11,5
Maltesers 37g     9,5
M&M's czekoladowe 45g     11
M&M's orzechy 45g     11,5
Kit Kat 2 paluszki     5,5
Aero 40g     11
Bounty 1 batonik     7
After Dinner 1 czekoladka miętowa     3

Pasztet drobiowy 25g     4,5
Pasta rybna 25g     2,5
Pasta z makreli 25g     4

Bułka tarta 25g 4,5
Proszek do pieczenia 1 płaska łyżeczka     0,5

Poniżej zamieszczam kilka zdjęć znalezionych w internecie. Nie wiem, czy przedstawione lody są dostępne w Polsce. Można jednak orientacyjnie się przekonać ile mają w sobie grzechów podobne do polskich lody.





Owoce

Taki lunch zawsze mnie cieszy. Nie trzeba go szykować nie wiadomo ile czasu. Korzysta się z tego, co ma się akurat w domu. A że żyjąc wg SW ma się w domu ich dużo, to często na mój lunch szykuję sobie 


TYDZIEŃ 11

Minioną niedzielę spędziłam między innymi na porządkowaniu mojej szafy odzieżowej. Okazało się, że prawie połowa rzeczy, które nosiłam do tej pory nie nadaje się już do noszenia przeze mnie. Część z nich, tych, które do niedawna były jeszcze dobre, zwyczajnie na mnie wiszą i wyglądam w nich, jak w workach. Część ubrań, które nosiłam wieki temu, a przestałam nosić z wiadomego powodu, są teraz na mnie dobre, ale w raczej luźny sposób, niż dopasowany. Zostało mi naprawdę niewiele ciuchów, które są akurat na moją obecną sylwetkę. Z jednej strony bardzo mnie to cieszy. Z drugiej jednak strony, martwi, że teraz już naprawdę muszę kupić choć trochę ubrań na swój obecny rozmiar. Na lato nie mam prawie nic. Nawet legginsy ze mnie zjeżdżają! 
Odkopałam w jakiejś walizce z ubraniami spakowanymi na bliżej (lub dalej) nieokreśloną przyszłość, między innymi spodnie, spódnice i jeansy. Kilka sztuk w rozmiarach ówcześnie dużo za małych. Jedne jeansy, gdy wyjęłam je z walizki, wydały mi się tak małe, że aż nierealne, bym je kiedykolwiek nosiła. Nie przypominam ich sobie. Rozmiar około 2 - 3 mniejszy niż ten, który do niedawna nosiłam. Metka prawie nie sprana, więc widocznie nie nanosiłam się ich za długo. Przymierzyłam je i okazało się, że one nie dość, że dobre, to w dodatku nieco luźnawe! Ach, radochę miałam w tego przymierzania, co niemiara. Szczególnie z zaciasnych kiedyś spódnic, które teraz, po zapięciu, zjeżdżały mi z bioder. Szykuje się gruba wyprzedaż na eBay :-)
Ale, ale! Przecież o ważeniu miała być mowa. Przyznam się, że w poprzednim wpisie o ważeniu popełniłam błąd w obliczeniach i zamiast całkowitej utraty wagi, która wynosiła 17,091kg wpisałam 17,91kg. A to już spora różnica. Błąd we wpisie poprawiłam i wszystko mi się już zgadza. Kilka ostatnich dni główkowałam, jak to możliwe, że mi się liczby o prawie kilogram nie zgadzają. Ale już się sprawa wyjaśniła i jest naprawiona. 
A dziś na wadze 3lbs mniej (1,36kg), co daje łącznie 18,4kg mniej! I za to odznaka na stronie SW.


A do tego kolejny raz...


...tyle, że tym razem to trochę przypadkiem. Otóż tytuł miała otrzymać inna osoba z mojej grupy. Ale, że wyszła wcześniej ze spotkania, to nagroda przypadła mnie, bo ja byłam zaraz za nią w kolejce po tytuł. Tak czy inaczej cieszy tak samo :-) Wygląda na to, że zgarniam prawie wszystkie tygodniowe nagrody. Miło :-)
Kolejny tydzień będzie trudny. Już dziś żle zaczęłam od 36 syns! Ale z pełną świadomością popełniłam ten grzech jedząc małe pudełko lodów orzechowych. Od wielu tygodni nie jadłam nic tak grzesznego. I cieszę się, że to zrobiłam. Dało mi to poczucie bezsensowności zjadania takiej ilości kalorii. Bo nie dość, że już w połowie opakowania czułam, że chyba mi wystarczy, że za słodkie i mam dość (nie dojadłam, jakąś 1/5 wyrzuciłam do śmieci, bo w zamrażarce nie mam na to miejsca), to w dodatku teraz mam okropny niesmak w ustach. Już zapomniałam, jak to jest nieprzyjemnie po takiej ilości cukru. Mam więc przypomnienie i nauczkę. 
Jednak to nie koniec grzechów na ten tydzień. W sobotę cały dzień spędzę na spotkaniu, gdzie będzie podawany lunch, na który nie mam żadnego wpływu. Owszem, mogłabym wziąć może swoje jedzenie. Ale byłoby to raczej niestosowne. 
Tak więc szykuję się na ciężki bój w kolejnym tygodniu, bo chcę stracić przynajmniej 1,5lbs, bym mogła otrzymać certyfikat za stracone 3 stones. Plan jest taki: dużo wody, dużo ruchu i mało grzechów (najlepiej poniżej 5 dziennie). I będzie dobrze.